Grudzień to ten okres w roku, w którym wyczynowo trenujący kolarze muszą już myśleć o rozpoczęciu przygotowań do sezonu. W zimnych, deszczowych lub śnieżnych warunkach bardzo dobrym rozwiązaniem jest pozostanie w domu i odbycie treningu na trenażerze.
Jeśli poważnie podchodzimy do kolarstwa, a nie stać nas na spędzenie zimy w Costa Blanca, musimy się z trenażerem zaprzyjaźnić. Albo przynajmniej go zaakceptować. Jest to urządzenie, które pozwala na wykonywanie treningów na rowerze w pomieszczeniu. Używany jest przede wszystkim w zimie, gdy za oknem nie ma warunków do jazdy, ale też w trakcie sezonu, gdy chcemy wykonać specjalistyczne ćwiczenia (o precyzyjnie określonej intensywności) i chcemy uniknąć np. przerw spowodowanych postojem na światłach. Jest to również dobre rozwiązanie dla bardzo zabieganych osób, gdyż wystarczy ok. połowa czasu w stosunku do jazdy na zewnątrz, by realizować podobne założenia treningowe.
W trenażerach tylne koło najczęściej jest umocowane na rolce, która jest podłączona do tzw. jednostki oporowej, czyli najważniejszej części urządzenia. To ona odpowiada za to, z jakim obciążeniem i z jaką płynnością będziemy jechać. Występują również takie modele, w których koło się zdejmuje i rower podłącza się bezpośrednio do trenażera, a jednostka oporowa jest napędzana przez łańcuch (tzw. direct drive)
Jaki wybrać?
Na rynku dostępne są trzy główne rodzaje jednostki oporowej: powietrzna, magnetyczna i hydrauliczna.
Pierwsza z nich jest najtańszą, ale też najgłośniejszą z opcji. Dźwięk wydaje zarówno kręcąca się opona, jak i sam mechanizm. Opór jest w niej wytwarzany przez system wiatraków, które są napędzane naszym pedałowaniem. Im szybciej jedziemy, tym większe urządzenie stawia opór. Jedyny system regulacji obciążenia to biegi w naszym rowerze. Jazda na tego typu trenażerze dobrej jakości przypomina jazdę w terenie, na płaskim.
Pod względem ceny i głośności, trenażery magnetyczne są na średniej półce. Pedałami napędzamy w nich stalową tarczę, która obraca się wobec tarczy magnetycznej. Między nimi wytwarza się pole magnetyczne - im silniejsze, tym większe opory stawia. Obciążenie zmieniamy w tym urządzeniu poprzez zwiększenie lub zmniejszenie odległości pomiędzy dwoma tarczami. Dokonujemy tego np. poprzez przekręcenie pokrętła. W droższych modelach można go przymocować do kierownicy, a w tańszych jest ono zainstalowane przy samym urządzeniu, zatem do zmiany „biegu” konieczne będzie zejście z roweru. Zwykle dany model oferuje od 5 do 10 poziomów trudności. Taki wachlarz jest sporą zaletą, gdyż pozwala na wykonywanie różnego rodzaju ćwiczeń, np. treningi siłowe.
Udoskonaloną wersją trenażera magnetycznego, jest trenażer elektromagnetyczny. W nim zmiana obciążenia dokonywana jest elektrycznie, w niektórych modelach bezprzewodowo, więc sprzęt jest praktyczniejszy w użyciu. Zamiast 5 do 10 poziomów trudności, wybór obciążenia jest szerszy, możliwe jest ustawienie obciążenia wyrażonego w nachyleniu terenu – procentach – lub mocy – watach i podłączenie trenażera do komputera.
Trenażer hydrauliczny działa na podobnych zasadach co powietrzny, z tą różnicą, że zamiast oporu powietrza, pokonujemy opór płynu. Dzięki takiemu rozwiązaniu jazda jest zdecydowanie bardziej cicha i pod tym względem pozostałe rodzaje urządzeń im nie dorównują. Jest to zatem polecany model, jeśli obawiamy się reakcji sąsiadów lub współlokatorów na nasze wieczorne lub poranne treningi.
Jedynym sposobem na zmianę obciążenia jest zmiana biegu w naszym jednośladzie. Wadą może być również to, że płyn znajdujący w środku jednostki oporowej nagrzewa się w czasie jazdy i po jakimś czasie może stracić pełnię swoich właściwości. Pedałowanie nie będzie wtedy tak płynne i nie będzie tak dobrze oddawać odczucia jazdy w terenie, co wcześniej.
Na rynku istnieją także trenażery hybrydowe, łączące zalety trenażerów hydraulicznych (cichość) z magnetycznymi (zmienność obciążenia).
Trening w pomieszczeniu można realizować też na tzw. rolkach. W nich oba koła kręcą się na wałkach, więc cały czas musimy pamiętać o utrzymywaniu równowagi (z tego powodu jazda na rolkach najbardziej przypomina jazdę na tradycyjnym rowerze). Praktyka czyni mistrza, więc po pewnym czasie nie będzie to sprawiało większego problemu.
Bardzo często tego typu modele są wykorzystywane do rozgrzewki przed wyścigiem, ponieważ są stosunkowo lekkie i łatwe w rozłożeniu. Najczęściej nie mają jednak możliwości regulacji obciążenia i pozostaje nam tylko zmiana przełożeń.
Czym uatrakcyjnić jazdę stacjonarną?
Jazda „w miejscu” nie należy do najprzyjemniejszych, ale można zaopatrzyć się w pewne akcesoria, które ją uatrakcyjnią lub ułatwią. Jeśli mamy trenażer elektromagnetyczny, to możemy podłączyć go do komputera, ustawić trasę i śledzić swoją wirtualną jazdę na ekranie. Dzięki takiemu oprogramowaniu możemy w salonie „pokonywać” najsłynniejsze wzniesienia znane z wyścigów kolarskich – np. Alpe d’Huez, czy też Mont Ventoux. Obciążenie rośnie wtedy lub maleje wraz ze zmianą nachylenia prezentowanego na ekranie. Możemy także ścigać się z innymi w internecie.
Uczucie jazdy w terenie da również zamontowanie specjalnych nakładek na stojaki (Ritmo Dancing Feet), które sprawią, że rower będzie się lekko kołysał na boki, tak jak podczas górskiej wspinaczki, gdy stajemy na pedałach, czy też w czasie sprintu.
Można wyposażyć się także w specjalny stojak na przednie koło, by było ono stabilne i stało na tym samym poziomie, co wmontowane do trenażera koło tylne. Przyda się również mata, na której wykonywać będziemy ćwiczenia. Osłoni ona podłogę przed kapiącym z nas potem, a także ograniczy hałas wytwarzany przez trenażer.
Warto pamiętać o tym, że urządzenie treningowe mocno się podczas pedałowanie nagrzewa, a kontakt opony z gorącą, stalową rolką powoduje, że bieżnik szybciej się zużywa. Z tego powodu najlepiej jest założyć specjalne opony do jazdy na trenażerach. Są one zbudowane z bardziej wytrzymałego materiału, który dodatkowo jest cichszy. Jeśli uważamy, że to niepotrzebny wydatek, wystarczy po prostu założenie starych opon i kół.